Biedermannowie - historia tragiczna

Przy ul. Franciszkańskiej 1/5 Robert Biedermann zbudował dom, który był przeznaczony dla synów. W latach 1910-1912 gruntownie przebudowano stary parterowy budynek, nadając mu formę, którą możemy obserwować obecnie. Jest to pałac wolnostojący, ukryty wśród ogrodu, oddalony od fabryki. Pałac ma dwie kondygnacje, użytkowe poddasze oraz piwnice. Zbudowany został na planie dwóch prostokątów, połączonych z sobą łącznikiem. Główne wejście, usytuowane od ulicy Franciszkańskiej osłonięte jest kolumnowym portykiem („gankiem”) ze schodami, które prowadzą do holu. Na parterze znajdowały się pomieszczenia reprezentacyjne, gabinet, jadalnia. Natomiast na piętrze usytuowano pokoje mieszkalne. Zachowała się część stolarki, piękne boazerie oraz asymetryczne schody prowadzące na piętro.

Po wojnie majątek rodziny Biedermannów przeszedł w ręce państwa. W gmachu funkcjonowało przedszkole zakładów włókienniczych im. Harnama. Od lat 90. XX wieku pałac jest własnością Uniwersytetu Łódzkiego. Mieści się tam katedra Historii Sztuki oraz reprezentacyjne pokoje, z których korzystają władze uczelni. W pałacu znajduje się też Muzeum Uniwersytetu Łódzkiego. Nie do końca orientujemy się co ono zawiera (a na pewno są to rzeczy szalenie ciekawe!), warto jednak pójść chociażby dla przepięknych wnętrz.

I tutaj ciekawostka. UŁ na swojej stronie udostępnił wirtualny spacer po pałacu. Efekt jest niesamowity! Szczerze gratulujemy, jesteśmy pod wielkim wrażeniem. Bardzo polecamy wszystkim, którzy nie mogą na własne oczy zobaczyć wnętrz budynku. Władze uczelni zrobiły mnóstwo, by przywrócić ten zabytek do dawnej świetności.

Dziś tak jak przed laty pałac urzeka. Schowana za parkowymi drzewami bryła przypomina o wielkim majątku zgromadzonym przez rodzinę Biedermannów. Ale te mury były świadkami rodzinnej tragedii.

Bruno, syn Roberta Biedermanna, po śmierci swojego brata Alberta (1936) stanął na czele rodzinnej fabryki. Był dobrze wykształcony, służył w armii carskiej, brał udział w I wojnie światowej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wstąpił do wojska polskiego. Ożenił się z córką właściciela innej farbiarni – Luizą Julią. Mieli dwie córki. Dziewczynki miały zupełnie odmienne charaktery, co znamiennie wpłynęło na ich losy. Starsza, Adalisa Klara była dziewczyną „dostojną”, ułożoną i spokojną, czas spędzała w pałacowych wnętrzach lub ogrodzie. Jej przeciwieństwem była młodsza Maryla, nazywana Lil. Była pełna życia i energiczna. Biedermannowie wiedli ustatkowane życie, ciesząc się dobrą opinią i powszechnym szacunkiem zarówno innych przedsiębiorców, jak i robotników. Rodzina mówiła w języku niemieckim, była wyznania ewangelickiego, ale jednocześnie prowadziła działalność propolską. Nowa ojczyzna była im bardzo bliska (o czym świadczy chociażby służba w polskiej armii).

Rok 1939 przyniósł wielkie zmiany. Aby chronić rodzinę przed atakami Niemców, Alfred podpisał volkslistę dla całej rodziny. Z decyzją ojca nie zgodziła się Maryla, która zaangażowała się w pomoc rannym polskim żołnierzom, więźniom oraz cywilom. Lil wstąpiła do Armii Krajowej. Wiedziała, że wcześniej czy później jej decyzje sprowadzą na rodzinę tragiczne konsekwencje. Wobec tego zdecydowała się na ucieczkę z Łodzi. Towarzyszył jej Alfred Keiserbrecht, z którym wkrótce się pobrała. W 1942 roku oboje zostali aresztowani przez gestapo. Maryla ostatecznie podpisała volkslistę, ale złożyła swój podpis dopiero po uzyskaniu zgody dowództwa AK. W roku 1943 Niemcy zwolnili ją z więzienia. Wróciła do rodzinnego domu, lecz nie na długo. Znów aresztowano ją za działalność w podziemiu. Osadzona w więzieniu przy ul. Gdańskiej, została poddana okrutnym torturom. Gestapo próbowało wydobyć od niej informacje dotyczące konspiracji. Na początku 1945 roku, gdy do Łodzi zbliżała się Armia Czerwona, Niemcy zdecydowali się na ewakuację więźniów. Pędzono ich pieszo w kierunku Wrocławia. Lil udało się uciec. Są dwie wersje tej historii. Albo wykorzystała zamieszane związane z nalotami i schowała się w rowie. Albo pomógł jej  w ucieczce lekarz Biedermannów. Pewne jest, że resztką sił udało jej się dotrzeć do rodzinnego majątku. Rodzice robili wszystko, by Maryla wróciła do zdrowia. Była wycieńczona i w fatalnym stanie. To nie był koniec kłopotów rodziny.

Po wejściu Armii Czerwonej do miasta, nowa władza postanowiła na nowo zorganizować życie Łodzi. Ponadto postanowiono pozbyć się wszystkiego, co niemieckie. Biedermannowie otrzymali nakaz opuszczenia pałacu. Na wyprowadzenie się dostali… godzinę, a zabrać mogli zaledwie jedną walizkę. Stała przed nimi wizja utraty majątku, długa wędrówka, a wreszcie osadzenie w obozie w Sikawie, dokąd trafiali wszyscy, których zmuszono do wyjazdu z Polski. Takiej podróży Lil z pewnością by nie wytrzymała, a i jej rodzice nie byli w najlepszej kondycji, oboje mieli ponad 60 lat.

Robotnicy, pamiętający że Alfred zawsze dobrze się do nich odnosił, wstawili się za rodziną Biedrmannów. Uzyskali tyle, że na opuszczenie majątku rodzina dostała 24 godziny. To wystarczyło, aby Bruno podjął prawdopodobnie najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.

Rano, 25 stycznia 1945 roku znaleziono zwłoki Bruno, jego żony Luizy oraz Maryli. Wszyscy zginęli od postrzału w głowę. Bruno Biedermann zostawił pożegnalny list: „Zabiłem strzałami z rewolweru żonę i córkę. Pochowajcie nas w ogrodzie. Nie rabować naszego prywatnego majątku w mieszkaniu, a podzielić sprawiedliwie, godz. 16”. Te tragiczne wydarzenia miały miejsce w pokoju oznaczonym dzisiaj numerem 208.

Rodzinę pochowano zgodnie z ostatnią wolą i o nich… zapomniano. Po wojnie budynek został przeznaczony na przedszkole. Podobno pewnego dnia do dyrekcji przyszli robotnicy, pamiętający jeszcze Bruno i wypadki wspomnianego styczniowego dnia. Prosili dyrekcję o przeniesienie huśtawek w inne miejsce, motywując to kiepską glebą, która może nie utrzymać konstrukcji, co groziłoby wypadkiem. Ich prośba została spełniona.

Dopiero w latach  70. XX wieku, przy stawianiu słupów elektryfikacyjnych znaleziono szczątki trzech osób oraz kilka rzeczy osobistych, wśród nich guzik od polskiego munduru, w który prawdopodobnie ubrany był Bruno w momencie śmierci.

Zainteresował się pałac Biedermannów?

Zobacz jak wygląda w środku

Zaglądam do pałacu

Zobacz pałac Biedermannów na mapie:

You may also like