Spacer ulicą Kilińskiego zawsze dostarcza nam wiele wrażeń. Tych pozytywnych i tych negatywnych. Ulicę tą w ogóle, uważa się za jedną z „najbardziej łódzkich”. Jest również jedną z najstarszych ulicy w mieście. Wcześniej nosiła nazwę ulicy Widzewskiej. Na czym polegała jej wyjątkowość? Chociażby na tym, że swój początek bierze w miejscu, gdzie niegdyś kończył bieg pociąg przywożący bawełnę do miasta oraz wywożący gotowe materiały w kierunku Imperium Rosyjskiego.
Ulica Kilińskiego pełna jest wyjątkowych zakamarków. Zaczyna się przy pałacach i dawnych zakładach rodziny Bidermannów. To wzdłuż niej stoi jeden z najbardziej niegdyś prestiżowych hoteli w mieście – Hotel Polonia. Przy Kilińskiego znajduje się także cerkiew Aleksandra Newskiego czy na przykład wyjątkowo piękny gmach Poczty Polskiej. Wydawać by się mogło, że magia ulicy trwa w całej jej rozciągłości, lecz niestety tak nie jest. Jej magia trwa jedynie dopóki jesteśmy w okolicach śródmieścia. Czar pryska momentalnie po przekroczeniu skrzyżowania z trasą WZ. Od tej pory miejcie się na baczności. Prawdą jest, że w dalszej części ulicy Kilińskiego, historycznych obiektów wciąż nam nie brakuje. Ich rozmach nadal nas zadziwia, a rola jakie odegrały w fabrykanckiej historii miasta pozostaje niepodważona. Obiekty te miały jednak to nieszczęście, że znalazły się w tej części miasta – tej trochę jakby zapomnianej.
Im dalej w las, tym więcej drzew – mawia się. Im dalej wzdłuż Kilińskiego tym większa rozpacz dla tego miejsca. Na wysokości skrzyżowania z ulicą Tylną spotykamy jeden z piękniejszych łódzkich zabytków – pałac Ludwika Grohamana. Obecnie w stanie postępującego rozkładu, blask jego białej elewacji gaśnie z każdym rokiem. Dalej, jeszcze bardziej niszczejące zakłady Scheiblera – tzw. „nowa tkalnia”. Jeden z ciekawszych obiektów w Łodzi, niegdyś parterowa chluba zjednoczonych zakładów Scheiblera i Grohmana. Dzisiaj w stanie kompletnego rozkładu. A jeszcze nie tak dawno był inwestor, gotów wyłożyć niebagatelne sumy na rewitalizację tego miejsca. Miało być tutaj pięknie, jak zawsze w przypadku podobnych idei. Miały powstać lokale mieszkalne i użytkowe. Wyszło jak zawsze.
Kontynuując spacer po Kilińskiego, wreszcie docieramy na skrzyżowanie z ulicą Przybyszewskiego. Już z daleka wita nas widok ogromnej fortecy. Jej krótką historię przybliżyliśmy Wam tutaj, zestawiając ją z największymi łódzkimi zabytkami architektury przemysłowej. Taka właśnie jest fabryka Adama Ossera – potężna, okazała i zjawiskowa. Przytłacza swoim rozmiarem, wyraźnie odznacza się na tle innych budynków w okolicy. Jej wysoką wieżę widać dobrze z daleka.
Jej właściciel, Adam Osser, był łódzkim fabrykantem, warszawskim kupcem, oraz honorowym konsulem Włoch. Ze wszystkich jego zawodowych i honorowych obowiązków i całego dorobku, nas najbardziej cieszy fabryka, która po nim pozostała. Wybudował ją w 1903 roku jako budynek przędzalni, w której zatrudniał ponad 350 pracowników. Niestety krótko budynek ten spełniał rolę dla jakiej został wybudowany. W trakcie II wojny światowej Niemcy usunęli bowiem maszyny do produkcji tkanin i zamienili je na maszyny do produkcji… samochodów i samolotów. Po wojnie pomysł zagospodarowania fabryki Ossera przez Niemców przypadł do gustu władzom PRL, które podtrzymały profil produkcji. W dawnych zakładach Ossera umieszczono maszyny do produkcji części samochodowych w ramach Fabryki Osprzętu Samochodowego „Polmo”. Cóż, finał historii jest kiepski, bo od lat w fabrycznych murach, słychać tylko świst wiatru. Nic nie wskazuje na zmianę tego stanu rzeczy. Planowano tutaj budowę luksusowego osiedla mieszkaniowego, w ramach którego, mury fabryczne przekształcone w lofty, byłby czymś w rodzaju wisienki na torcie. Chyba jednak nic z tego nie wyjdzie. Okolica nie jest specjalnie luksusowa, mimo prestiżowej lokalizacji przy ulicy Kilińskiego. Urok fabryki odebrał również pożar w 1998 roku, kiedy to spłonął najmłodszy z budynków kompleksu – kantor. Tym samym bezpowrotnie zniknął z tego miejsca zabytkowy obiekt będący częścią pewnego spójnego architektonicznego układu. Miejmy nadzieje, że zabytkowa „warownia” Adama Ossnera nie podzieli losu nieistniejącego już kantoru.
Napisaliśmy na podstawie:
Dariusz Kędzierski, Ulice Łodzi, Wydawnictwo Księży Młyn
Fabryka Adama Ossnera na mapie zabytków w Łodzi:

Z Łodzią jesteśmy związani od kilku lat. Lubimy to miasto za jego niezwykłą historię. Uwielbiamy odkłamywać stereotyp „polskiego Detroit”. Odkrywamy wyjątkowe detale kamienic, zaglądamy do ciekawych podwórek, zwiedzamy wspaniałe muzea, spacerujemy po najbardziej urokliwych parkach. Wszystko to, aby pokazać naszym czytelnikom, że Łódź to wyjątkowe miejsce, które warto odwiedzić.