Też tak macie, że fascynują was ponure, niedostępne pałace ukryte za wysokimi płotami, stojące w cieniu starych drzew? Pobudzają wyobraźnię, prawda? Przywołują skojarzenia z przygodami rodem z „Tajemniczego ogrodu” F. Burnett. W Łodzi jest mnóstwo takich miejsc, ale szczególna magia tkwi w rezydencji położonej przy ul. Gdańskiej 49/53. Pałac Rudolfa Kellera przyciąga wzrok.
Rudolf Keller był przedsiębiorcą z terenu Prus, który osiedlił się w Łodzi, mając nadzieję, że zbije tutaj fortunę. Rzeczywiście znalazł swoją ziemię obiecaną. Majątek przyniosła mu fabryka wstążek, tasiemek i koronek. Tuż przy swoim przedsiębiorstwie wzniósł trzykondygnacyjny pałac zaprojektowany przez Hilarego Majewskiego. Budowa rozpoczęła się w 1890 roku i trwała dwa lata.
Rezydencja oryginalnie otoczona była dużym parkiem, z którego do dziś przetrwała zaledwie niewielka część. Architekt zaproponował pałac w stylu neorenesansowym z elementami manieryzmu. Charakterystyczną cechą willi Kellera jest mansardowy dach – dolna część dachu jest bardzo stroma, górna natomiast ma mniejszy kąt nachylenia. Takie rozwiązanie pozwala na zagospodarowanie poddasza na użytkową część budynku. Budynek zbudowano na planie zbliżonym do kwadratu. W północno wschodnim narożniku zaprojektowano strzelistą wieżyczkę, która góruje nad całością. Od strony ogrodu znajduje się weranda.
Nie było nam dane przekonać się na własne oczy, ale podobno w środku na szczególną uwagę zasługują sztukaterie, ze stropowymi na czele. Mamy nadzieję, że kiedyś sami się o tym przekonamy. Chętnie byśmy też pospacerowali po ogrodzie, otaczającym pałac. Może następnym razem.
Rudolf Keller stosunkowo niedługo mieszkał w pałacu przy ul. Gdańskiej. W 1907 roku sprzedał rezydencję i przylegającą fabrykę Emilowi Eisertowi, a sam przeniósł się w inną część miasta. Nowy właściciel wprowadził kilka zmian (m.in. założył witraże na reprezentacyjnej klatce schodowej), ale większość rezydencji pozostawił w oryginalnym kształcie.
Po drugiej wojnie majątek upaństwowiono. Fabryka zaczęła działać pod szyldem Lenora, a rezydencja została przekształcona na żłobek dla dzieci pracowników. Rok 1989 przyniósł kolejne zmiany – pałac Kellera kupiła włoska firma. Kiedy interes nie wypalił, rezydencja znów została wystawiona na sprzedaż. W 2008 roku ogłoszono nazwisko nowego właściciela. Rozgrzało ono umysły wszystkich, którzy czytają serwisy plotkarskie. Przyznajemy, że my musieliśmy zajrzeć do sieci, żeby wiedzieć cokolwiek. Pamiętamy natomiast poruszenie, jakie w mieście wywołała ta informacja (przynajmniej w niektórych kręgach). Max Ryan – aktor i producent upatrzył sobie pałac Rudolfa Kellera podczas pobytu w Łodzi i kupił ją z zamiarem otworzenia pensjonatu.
Dzisiaj jest nam tylko przykro, że z tych wielkich planów inwestycyjnych nic nie wypaliło. A pałac niszczeje, rozkradziony, poraniony pożarem, jaki miał miejsce kilka lat temu. Stoją wiekowe mury, coraz bardziej ponure wśród ogrodu coraz bardziej zapuszczonego, wszystko otoczone wysokim, smętnym płotem. Nawet w słoneczny dzień robi to posępne wrażenie. Czasy świetności pałacu Kellera dawno już minęły. Ale szkoda by było tak pięknej rezydencji. Może jednak ktoś będzie miał na nią pomysł i znajdzie inwestorów. Może jeszcze kiedyś pałac przestanie straszyć i stanie się kolejnym miejscem na mapie Łodzi, które trzeba zobaczyć.
Napisaliśmy na podstawie:
1. Ryszard Bonisławski, Spacerownik Łódzki, Biblioteka Gazety Wyborczej,
2. Dariusz Kędzierski, Ulice Łodzi, wydawnictwo Księży Młyn, Łódź 2009,

Z Łodzią jesteśmy związani od kilku lat. Lubimy to miasto za jego niezwykłą historię. Uwielbiamy odkłamywać stereotyp „polskiego Detroit”. Odkrywamy wyjątkowe detale kamienic, zaglądamy do ciekawych podwórek, zwiedzamy wspaniałe muzea, spacerujemy po najbardziej urokliwych parkach. Wszystko to, aby pokazać naszym czytelnikom, że Łódź to wyjątkowe miejsce, które warto odwiedzić.